Spowolnienie gospodarcze, wyczuwalne w Polsce już pod koniec ub.r., odciska coraz mocniejsze piętno na rodzimym przemyśle. Według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów zaległości tej branży wynoszą 896,5 mln zł, podczas gdy w październiku 2019 r. było to niecałe 791 mln zł. A trzeba wziąć pod uwagę, że w tych liczbach nie odbija się jeszcze wpływ epidemii koronawirusa. Jeśli firmy nie otrzymały zapłaty od kontrahentów z branży przemysłowej w drugiej połowie marca, zaczną je dopisywać do rejestru dłużników dopiero w najbliższych tygodniach.
Najnowszy wskaźnik PMI dla przemysłu Polski, obrazujący aktywność w gospodarce, a odczytywany przez IHS Markit, spadł w marcu do poziomu mu 42,4 pkt. wobec 48,2 pkt. w lutym. To najniższy wynik w historii tych pomiarów. Odczyt PMI na poziomie 50 pkt. oznacza wynik neutralny, wszystko co powyżej wskazuje na wzrosty, a co poniżej – na spadki.
W marcu tempo spadku produkcji i nowych zamówień było najszybsze od grudnia 2008 r., poziom zatrudnienia obniżył się najszybciej od lipca 2009 r., a główny wskaźnik PMI zarejestrował najniższą wartość od kwietnia 2009 r. Z raportu towarzyszącemu odczytowi PMI wynika także, że powodu spadku zamówień polscy producenci mocno ograniczyli zakupy.
Gorzej w Niemczech, trudniej w Polsce
– Przemysł jeszcze przed pandemią miał problemy.Znaczny wzrost cen energii, niedobory kadry i podniesienie pensji minimalnej wraz z presją płacową nie ułatwiały działalności. Nie bez znaczenia było także to, że w ostatnim czasie mocno spowolniła niemiecka gospodarka, będąca bardzo ważnym partnerem handlowym polskiego przemysłu. Teraz problemy rodzimej branży potęguje wpływ koronawirusa, z powodu którego zostały czasowo zamknięte np. fabryki samochodów – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Produkcję zwiesiły m.in. fabryki FCA – samochodów w Tychach oraz silników w Bielsku-Białej. Taśmy wstrzymała także Toyota i Volkswagen. Za wielkimi firmami poszli mniejsi poddostawcy. A branża motoryzacyjna to duża grupa poddostawców: mikro, małe, średnie i duże przedsiębiorstwa, cała sieć powiązanych ze sobą podmiotów, gdzie bankructwo jednego pociąga za sobą kolejne.
Również np. podbranża spożywcza, choć systematycznie rośnie o kilka procent rocznie, ma pod górkę. Mimo że Polska znajduje się w czołówce największych producentów żywności w Europie, to nie może w pełni cieszyć się tym sukcesem, bo spada rentowność sprzedaży i popyt za granicą, a rosną koszty wytwarzania.
Dostawy spóźnione, transport się wlecze
– Prognozujemy, żepoważny wzrost zadłużenia wsektorzeprzemysłowym dopiero przed nami.Segment ten zmaga się obecnie z wieloma z problemami. Z powodu pandemii koronawirusa odczuwa trudności z dostawami surowców i komponentów z Chin, gdzie do niedawna trwały przestoje w fabrykach.W efekcie zakłady przemysłowe dłużej czekają na dostarczenie ich do Polski. Pracy nie ułatwiają im też obecne ograniczeniazwiązane z transportem na terenie Europy, jak wielokilometrowe korki na granicach, a bez niego branża przemysłowa nie może sprawnie funkcjonować.Nie ma wątpliwości, że polski przemysł po ustąpieniu epidemii będzie musiał się mocno napracować, aby wrócić do względnej formy– mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Trend rosnących problemów finansowych branży jest widoczny w bazie danych KRD. Od października 2019 r. do teraz wzrosły nie tylko zaległości firm przemysłowych, ale także liczba dłużników. Obecnie niezapłacone zobowiązania wobec kontrahentów ma 20 839 przedsiębiorstw, a pół roku temu miały je o 602 przedsiębiorstwa mniej. Zwiększyło się również średnie zadłużenie. Teraz wynosi ono 43 000 zł wobec 39 304 zł w październiku ub.r.
Najbardziej zadłużone są firmy z podbranży metalowej – 151 mln zł. Następne są zakłady produkujące artykuły spożywcze – 124 mln zł, a za nimi przedsiębiorstwa wytwarzające wyroby z drewna –89,6 mln zł.
Wierzyciele stoją w kolejce
– 247,7 milionów złotych długów branży przemysłowej zostało już przejętych przez fundusze sekurytyzacyjne i firmy windykacyjne, co świadczy o dużych problemach ze spłatą zobowiązań. 238,7 milionów złotych wynoszą zaległości wobec banków, ubezpieczycieli, firm leasingowych i pośredników finansowych, a 42,5 milionów złotych wobec firm udzielających faktoringu – informuje Adam Łącki.
Największe kłopoty z płynnością finansową mają firmy z Mazowsza, które mają 152,1 mln zł niespłaconych zobowiązań. Kolejny jest Śląsk z kwotą 121,1 mln zł, a trzecia Wielkopolska z prawie 93,8 mln zł długów.
Rekordowe 12 milionów
W dłuższej perspektywie sytuacja wygląda jeszcze gorzej. W ciągu ostatnich czterech lat zadłużenie branży przemysłowej bardzo wzrosło. W 2016 r. zalegała ona ze spłatą 372 mln zł. Teraz to już 896,5 mln zł. Niemal o 1/3 powiększyło się także grono dłużników. Cztery lata temu nieuregulowane zobowiązania wobec kontrahentów miało 14 442 przedsiębiorstw przemysłowych, dziś 20 839.
Rekordzistą jest firma przetwórstwa przemysłowego z Warszawy, która zalega ze spłatą 12,2 mln zł. Ma ona36 zobowiązań – najwięcej, bo 11,7 mln zł wobec funduszu sekurytyzacyjnego, a pozostała suma rozkłada się m.in. na dostawców prądu i ciepła, firmę dostarczającą maszyny i sprzęt oraz usługi ochroniarskie. Drugie w gronie rekordzistów jest przedsiębiorstwo z powiatu kartuskiego na Pomorzu, które nie zapłaciło 12,1 mln zł, z czego większość (11,8 mln zł) to należność wobec firmy leasingowej. Łącznie nie pokryło ono aż 50 zobowiązań. Trzecia na podium maksymalnego zadłużenia jest firma z Krakowa z 10,9 mln zł zaległości. Niemal całość, bo 10,9 mln zł to niezapłacona faktura za materiały budowlane.
– Słabnąca kondycja przemysłu była widoczna już w ubiegłym roku. W badaniu „Portfel należności polskich przedsiębiorstw”, jakie cyklicznie prowadzimy ze Związkiem Przedsiębiorstw Finansowych, w trzecim kwartale minionego roku aż 95 procent firm przemysłowych prognozowało, że w niedalekiej przyszłości problemy przeterminowanych należności wystąpią u nich w większej skali niż wcześniej. W dodatku, podczas gdy budownictwo, handel, branża usługowa oraz finanse i ubezpieczenia chociaż w niewielkim stopniu dostrzegały minimalną poprawę swojej sytuacji finansowej, to przemysł, jako jedyny, nie widział już wtedy żadnej poprawy. A wręcz przeciwnie:prawie 58 procent firm z tego sektora uważało, że ich sytuacja finansowa nie zmieniła się, a 42 procent twierdziło, że się pogorszyła. Dziś widać, że nie były to obawy bez pokrycia – podsumowuje Adam Łącki.
Ale przemysł sam ma też dużo do odzyskania. Kontrahenci są mu winni aż 423 mln zł. Najwięcej, bo 77 mln zł, to zaległości… innych firm przemysłowych. Prawie 69 mln zł mają do oddania przedsiębiorstwa budowlane, a 60,7 mln zł firmy handlowe.
Źródło: KRD